Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/80

Ta strona została przepisana.
80
SZPIEG

To mówiąc wykręcił się na iednéy nodze, i zmierzał ku drzwiom; gdy się uczuł lekko po ramieniu trąconym. Obrócił się i uyrzał Kapitana Lawton, który z szyderskim uśmiechem, zapraszaiąc go do towarzyszenia z sobą, wziął pod rękę, i udał się z nim do stayni, dokąd przyszedłszy zawołał na masztalerza:
— Tom! wyprowadź mi mego Roanoke, i bramę otwórz.
W momencie zadość się stało żądaniom Kapitana, który głaszcząc przytrzymanego sobie konia, z olstrów parę pistoletów wydobył.
— Powiedziałeś Pułkowniku! rzekł do Wellmera, iż Kapitan Syngleton nie iest teraz w stanie dotrzymać ci danego słowa: oto masz pistolety, które iuż nie iednemu się przysłużyły, a które zawsze znaydowały się w rękach ludzi honoru. Pułkowniku! należały one niegdyś do mego oyca, wiadomo zaś rodakom moim, iż z