Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/85

Ta strona została przepisana.
85
ROZDZIAŁ III.

towarzyszów, czekali przy bramie; i dopiero za umówionym znakiem, w pomoc przybydź mieli.
Kapitan z szybkością błyskawicy, przebiegając pomiędzy niemi, dwóch z koni obalił, a drudzy nie wiedząc coby się to znaczyć miało, pomagali im do podniesienia się z ziemi, i wołaiac na siebie, iakotéż na wydzieraiące się im konie, nieprędko głos swego wodza usłyszeli.
Lawton korzystaiąc téź z momentalnego zamieszania, ieszcze prędzéy konia swego wypuścił, lecz wkrótce ścigaiący go rabusie dognali, i dawszy kilka razy ognia, stanęli przysłuchuiąc się, czyliby ich ofiara trupem nie padła.
— Oh! zawołał ieden z nich, Wirgińczyka nigdy zabić nie można, bo iak mówią każden z nich ma czarta w ciele. Mnie samemu zdarzało się widzieć dragona, który chociaż trzy kule miał w sobie, siedział ieszcze na koniu.