Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/97

Ta strona została przepisana.
79
ROZDZIAŁ IV.

bo taką żółwią skwapliwością nie wiele Kapitanowi pomożesz. Pewna iestem, że Cezar musiał iuż stanąć w domu.
— Ale czyś tylko pewna, iż to był rzeczywiście stary Negr, który nam list przyniósł?
— O niczém tak dobrze niewiem sierżancie, iakże wyglądamy bardziéy na orszak pogrzebowy, niż na oddział dragonów, który ma walczyć z nieprzyjacielem.
— Mistress Flanagan, wiedz o tém że porywczość iest wadą, ale nie zaletą dobrego dowódzcy. Jeżeli nam przyidzie spotkać się z duchami, czyż nie iest podobno iż nas podeyść zechcą? niewypadaże bydź ostróżnym? zresztą sławę, moię i honor oręża utrzymać winienem.
— Sławę! któréy Kapitan Lawton ofiarą bydź może. Na miłość Boga każże iechać kłusem: klacz moia chociaż odseniona, ieszczeby iednak wyskoczyła ze skóry.