Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/10

Ta strona została przepisana.
10
SZPIEG

Pan Warthon sądząc iż Wielebny, sam pozostać chce z synem, wziąwszy obydwie swe córki pod ręce, do innego z niemi udał się pokoiu. Miss zaś Peyton nim wyszła, zapytała Wielebnego, czyby sobie iakim posiłkiem służyć nie kazał?
— Siły moie, nie składaią się z rzeczy tego świata, odpowiedział grobowym, i przytłumionym głosem. Trzy razy iuż dzisiay wołany byłem na usługi Pana moiego i nie upadłem z słabości.
— Obowiązki twe móy oycze, niebyły ci bezwątpienia przykre, z tém wszystkiém po trudach, których doświadczyłeś przybywaiąc tutay......
— Kobiéto! przerwał z zapałem, obowiązki stanu nie utrudzaią nikogo, kto im się szczerze poświęcić zechce. Nie sądź, abyś nie była sądzoną. Nie iest bowiem pozwolone śmiertelnym, zgłębiać skryte Opatrzności zamiary.