Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/104

Ta strona została przepisana.
104
SZPIEG

Majora, iego sława iéy własném stała się uczuciem, i w tym stanie rzeczy lękała się, aby nie zaszły wypadki, któreby ią, na zawsze rozłączyć z nim miały.
— Nie odpowiadasz Franciszko! rzekł Dunwoodi. Prośby twoiego brata, i moie, nie sąż zgodne z życzeniem twoiém? lub mamże iść do oyca twoiego, aby mi bydź szczęśliwym pozwolił?
Zapłonęła się Franciszka, spuściła oczy, cichym i przerywanym głosem kilka słów wyrzekła, których chociaż Major nie zrozumiał, śmiało iednak mógł ie za zezwolenie uważać. Wziął ią przeto za rękę, ucałował z zapałem, i ku drzwiom pośpieszył.
— Zaczekay Dunwoodi, zawołała Franciszka, nie mogę i nie powinnam dłużéy cię uwodzić, w chwili w któréy postanowienie życia, przyiąć mam z tobą, widziałam się z Henrykiem po iego ucieczce: pewność iwgo od dziesięciu minut zawisła. Masz