Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/105

Ta strona została przepisana.
105
ROZDZIAŁ IV.

moią rękę, iest twoią, ieżeli iéy odrzucić nie zechcesz.
— Odrzucić! o nieba! przyimuię ią, iako naydroższy dar, którym mnie opatrzność uszczęśliwić mogła. Lecz nie lękay się o Henryka Franciszko; skoro w mych rekach zostawać będzie, póydę szukać Harpera, pewnym będąc, że Washington nie odmówi łaski, szwagrowi moiemu.
— Idź więc, Dunwoodi, idź do moiego oyca: a ieżeli on pozwoli, bez zadrżenia powtórzą me usta, co me serce dla ciebie czuie.
Miss Peyton, która nie należała do téy rozmowy z zadziwieniem o niéy się dowiedziawszy, nad tém iedynie ubolewała, iż przy tak nagłych zaślubinach, nic było czasu do urządzenia niektórych przygotowań, ani wyprawy, iaką siostrzenicy swéy ofiarować chciała. Od początku iak tylko Dunwoodi zaczął starać się o rękę Franciszki, sprzyiała ona mu zawsze, z razu dla interessu, iż w nim upatrywała obro-