Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/108

Ta strona została przepisana.
108
SZPIEG

— Majorze, rzekł Mason wchodząc do pokoiu, dowiedziałem się o twém przybyciu, pośpieszam na twe rozkazy. Nasi dragony są iuź pod bronią, konie pokulbaczone, i na pierwsze zawołanie, wszystko iest gotowe do wyiazdu.
— Bardzo dobrze Massonie, odpowiedział Dunwoodi, niech natychmiast wsiadaią na koń: ia w tym momencie z wami iadę. Wyszliy iednak przedewszystkiém którego żołnierza, niech iedzie do obozu, z uwiadomieniem pułkownika piechoty, iż na śledztwo zbiegłych ruszyłem, i żeby od siebie równie pewien oddział wyznaczył.
Masson wyszedł dla dopełnienia rozkazów swego dowódzcy.
— Chociaż teraz, Dunwoodi, rzekła Franciszka, niezapominay żeś bratem tego, którego ścigać iedziesz. Nie mam potrzeby wstawiać się za nim, ieżeli go nieszczęśliwym znaydziesz wypadkiem, samo serce twoie wskazać ci powinno, coś mnie, i iemu winien.