Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/11

Ta strona została przepisana.
11
ROZDZIAŁ I.

— Nigdy nie sądzę, o zamiarach bliźnich moich, cóż dopiero o tych, iakie Opatrzność w wyrokach swoich dla nas zakreśliła: odpowiedziała Miss Peyton z uprzeymością, choć niebardzo ukontentowana z gromiącego tonu, jaki nieznaiomy przybrał.
— Dobrze czynisz kobieto! rzekł trzęsąc głową, z dumném wyniesieniem i wzgardą; pokora przystoi płci twoiéy, i potępieniu, na iakie od przyiścia swego na świat skazaną iesteś.
Zdziwiona Miss Pcyton tak nadzwyczayném postępowaniem, ustępuiąc głosowi Kapłana, odpowiedziała z wrodzoną sobie dobrocią: iest przecież władza, która nie odrzuca próźb naszych, bylebyśmy do niéy udawali się z ufnością, i pokorą.
— Nie wszyscy co wołaią są wysłuchani, i wielu iest proszących a mało wybranych. Nędzny prochu! i skądże możesz bydź pewną, że Bóg Sędzia Twóy, na strasznym