Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/110

Ta strona została przepisana.
110
SZPIEG

— Przepraszam bardzo Panie, za niegrzeczność moię, rzekł Adjutant pozdrawiaiąc damy z uszanowaniem. Majorze! Naczelny Wódz iak nayśpieszniéy rozkaz len oddać ci kazał. I tłómacząc się, że go powinność wzywa, iednę prawie zabawiwszy minutę, wyszedł z pokoiu. Major otworzył depesze, i nowy wyraz ukontentowania, na czole iego zaiaśniał.
— Zmieniła się postać rzeczy, zawołał, i Bogu dzięki na dobre wychodzić zaczyna. Rozumiem iuż teraz co to znaczy; Harper musiał móy list odebrać, i odpowiedź swą tym sposobem przesyła.
— Maszże iakie pomyślne wiadomości dla Henryka? zapytała Franciszka.
— Słuchay.

“DO MAJORA DUNWOODI.

— Majorze! w chwili, w któréy niniejszy rozkaz odbierzesz, udasz się ze swym oddziałem ku górom Kroton. Jutro na dziesiątą godzinę zrana, potrzeba żebyś iuż