Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/114

Ta strona została przepisana.
114
SZPIEG

długich podróży, znaiąc doskonale góry, w pośród których wychował się i część wieku swoiego przepędził, po naydzikszych skałach, wpośród naybardziéy niedostępnych lasów, wszędzie sobie iaką ścieszkę wybrał, i ieżeli mu wypadło przechodzić przez drogę, pilnie wprzód wysłuchał, czyli gdzie niema ukrytego nieprzyiaciela, albo z położenia mieysca wymiarkował, gdzieby mógł bydź niebezpieczeństwem zagrożony. Znał przytém dokładnie wszystkie okolice, wiedział, którędy miał przeyść przez rzekę, błota lub wąwozy, do których jeszcze żaden człowiek nie przystąpił. Każdy szyldwach, wszystkie forpoczty Amerykańskiego woyska dobrze mu były wiadome: i tak zręcznie unikać ich umiał, iż po dwa razy Henryk widząc się bliskim spotkania się z niemi, nieśmiał posunąć się daléy, lecz dla Bircha nie było żadnéy nigdy trudności, któréyby on pokonać nie zdołał.