Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/124

Ta strona została przepisana.
124
SZPIEG

— Tak mówisz Birchu, iakbyś sobie nie życzył naszego zwycięztwa, rzekł nieukontentowany Henryk.
— Zwycięztwa życzę dobréy sprawie Kapitanie Warthon. Sądzę, iż mnie znasz dobrze, abyś miał powątpiewać, któréy stronie sprzyiam.
— Oh! aż nadto przekonany iestem, iż nigdy złéy drogi nie obrałeś sobie. Ale ogień zmnieyszać się zaczyna.
— Znać, że musieli póyść na bagnety. Są to ostatnie środki królewskiego woyska i oczewiście zwyciężą..... Powstańców, których połowa, do tego rodzaiu broni, niewprawna.
Wystrzały tymczasem nieustannie słyszeć się dawały, i gdy obydwa z niespokoynością ich słuchali, człowiek iakiś fuzyą na plecach uzbroiony, wyszedłszy z małego cedrowego lasku, ku nim się zbliżył. Piérwszy Henryk go spostrzegł, i że mu się podeyrzanym zdawał, wskazał go