Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/128

Ta strona została przepisana.
128
SZPIEG

dziéy częścią nieregularnego woyska, nieznaiącego żadnéy karności, i tylko włóczącego się za zdobyczami. Dowódzca ich miał na sobie mundur Officera, lecz z powierzchowności nie widać w nim było tego uprzeymego obeyścia się i grzeczności, która odznaczała większą część królewskiego woyska: i owszem ordynaryine rysy iego twarzy, brwi gęsto spadaiące mu na oczy, długie wąsy na dół zwieszone, i czoło zmarszczkami pokryte, wszystko to w nim nieledwie cechowało człowieka grubych obyczaiów, i dzikiéy rubaszności. Dość mocno siedział na koniu, lecz ciężki, otyły, wydawał się iak Bachus na beczce, a naygorszy ieźdżiec Wirgiński nie mógłby się utrzymać ze śmiechu, patrząc na niego iak cugle trzymał, i iaką miał na koniu postawę.
— Hola! zawołał, spostrzegłszy dwóch podróżnych: kto iesteście? gdzie idziecie? czyście czasem nie szpiegi Washingtona?