Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/143

Ta strona została przepisana.
143
ROZDZIAŁ VI.

mianego boiu, Lawton nigdy się nie namyślał: pełen zapału i żywości, śmiało śpieszył na pole sławy, którą oddychał, i która wszystkie iego zayinowała uczucia; lecz teraz tak mówił obojętnie, z taką na twarzy niespokoynością, iakby przeczuwał iż laury, które poświęcaniem całego życia zebrał, uschnąć na czole iego miały. Doktor sądząc że właśnie to był moment przypomnienia Kapitanowi, swych częstych w użyciu pałasza czynionych mu uwag, zręcznie zwrócił rozmowę, aby wprost od tego nie zaczął.
— Sadzę kochany Lawtonie rzekł, iż wypadałoby powiedziéć Pułkownikowi, aby rozkazał swym ludziom strzelać trochę zdaleka. Wiesz dobrze że aby nieprzyiaciela niezdolnym do boiu uczynić, dość iest kiedy kula może.......
— Nie! nie! i owszem niech sobie wąsy poosmalaią z nieprzyjacielskich panewek, ieżeli tak blisko dostąpić do nich potrafią.