Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/144

Ta strona została przepisana.
144
SZPIEG

Lecz powiedz mi Archibaldzie, iak sądzisz, czyli w tym Xiężycu iest równie świat taki, iak tutay, i czy równe nam istoty w nim się znayduią?
— Nic nadto pewnieyszego bydź nie może. Człowiek który szerokość i odległość ciał niebieskich wyrachował, który każdą stopę ziemi obliczył, wnosić zawsze powinien, iż iego iestestwo z życiem się nie kończy; a ztąd analogicznie rozumuiąc, domyślać mu się wolno, że i w płanetach, zwłaszcza téż w Xiężycu są ludzie iemu podobni: chociaż może nie tyle oświeceni, co tutay, gdyż stan ich towarzyski i fizyczne usposobienie, inne zupełnie od naszego bydź może.
— Światło ich wcale mnie nie obchodzi, Archibaldzie; zastanawiam się i dziwię jedynie, iak wielka, iak cudowna być musi władza i mądrość tegó, który świat ton, ziemię, i wszystko co pod oko nasze podpada stworzył, i każdéy istocie bieg swóy