Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/146

Ta strona została przepisana.
146
SZPIEG

karki. Spóyrz tylko na te piękną gwiazdę, która z zachmur wychodzi. Sądziszże, iż tam iest równie świat zamieszkały, że się równie biią, i że krew płynie? mieliżby takie iak my robaczki, myśleć równie nad zniszczeniem naypięknieyszego Stwórcy dzieła.
— Dobrze mówisz Lawtonie, gdyby każdy chciał żyć w pokoiu, świat iest dość obszerny, aby wszystkich pomieścić nie miał. Woyna iednak ma swoie także korzyści, rozszerza światło nauk, szczególnie téż W chirurgii wielkich wiadomości udziela.
— Jeżeli wolno odezwać mi się słowo, rzekł sierżant Hollister podnosząc rękę do kaszkieta, wyznać muszę iż woyna nie musi bydź tak złą, skoro widziemy przykład w piśmie świętem, iż gdy Jozue prosił Boga, aby słońce aż do skończenia bitwy zatrzymać się mogło, Pan wysłuchał iego proźby, i słońcu wstrzymać się w swym