Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/154

Ta strona została przepisana.
154
SZPIEG

dok przeraził, gdy spostrzegł, iż szynkarka z rozpuszczonemi włosami, załamuiąc ręce ku niebu, iękami rozpaczy napełniała powietrze. Pobiegł czém prędzéy ku niéy, ukląkł, przechylił się do ciała Lawtona, i zbliżył rękę do serca, które iuż na zawsze dla przyiaciół i oyczyzny bić przestało.
— John! drżącym zawołał głosem, móy drogi John! gdzieżeś ranny? mów! mogęż cię ieszcze ratować?
— Tak, mów! rzekła szynkarka. Czyż nie widzisz, że iuż ci odpowiadać nie może, że iuż głosu iego nigdy nie usłyszysz? czyż ieszcze i po śmierci pokoiu mu dać nie chcesz? niestety! o nieba niestety! któż teraz bronić będzie wolności naszéy? któż dla niéy zwyciężać, i życie swoie poświęcać zechce? — Móy drogi John! zawołał Sytgreaw nie zważaiąc na narzekania Betty, przestałżeś iuż więc mówić do mnie? i iedne po drugich przeszedł wszystkie arterye, czyli