Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/17

Ta strona została przepisana.
17
ROZDZIAŁ I.

się za mną, i byle znalazł Harpera, mam nadzieię iż wolnym niezawodnie zostanę.
— Harpera! powtórzył Kramarz zatrzymuiąc w powietrzu rękę, w chwili gdy na powrót miał włożyć swe okulary, cóż wiesz o Harperze? Czemuż tak iesteś pewien, iż ci w tym razie użytecznym bydź może?
— Gdyż mi to przyrzekł, i dał słowo które iest prawem dla niego. Wszakżeś go widział u mego oyca w Szarańczach?
— Nie, przynaymniéy nie przypominam go sobie; lecz zkądże go znasz tak dobrze, jakież masz powody do przekonania, iż dotrzyma swego słowa, które ci iak powiadasz uczynił?
— Natura byłaby naywiększą zdrayczynią, gdyby zwodzicielowi, ogołoconemu z dobréy wiary, nadawała rysy honoru i otwartości. Zresztą nie prosiłem go, nikt za inną słowa się nie odezwał, on sam mnie zapewnił, iż użvtecznym mi bydź zechce,