Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/174

Ta strona została przepisana.
174
SZPIEG

obawy powierzam. Bydź może, iż zakończę wprzód dni moie, i nie usłyszę wspominanego z uwielbieniem imienia Harweya Bircha, niechże ci przynaymniéy to pismo służy za dowód, iż ten, który walczył za wolność oyczyzny swéy, poznał w tobie czegoś godzien, i na coś zasłużył.
— To iest naydroższy skarb, iakim mnie tylko Jaśnie Wielmożny Pan obdarzyć mogłeś, i zupełnie bezpiecznym będzie w mem ręku. Spodziewam się, iż będę mógł przekonać, że życie niczém iest dla mnie, w porównaniu z taiemnicą iaką mi Jaśnie Wielmożny Pan powierzasz. Świadectwo piérwéy mi dane, o którym powiedziałem że mi zginęło, połknąłem, gdym ostatnią razą przez dragonów Wirgińskich zatrzymanym został. Piérwszy raz w mém życiu zmyśliłem, i ten ostatnim iuż pewno będzie. Tak; świadectwo tak wielkiego męża prawdziwie iest skarbem dla mnie; może, dodał z pewném westchnieniem, może