Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/18

Ta strona została przepisana.
18
SZPIEG

na co tém pewniéy rachować mogę, iż Dunwoodi, zaręczył mnie, że on ieden ma naywiększą u Washingtona przewagę.
— Kapitanie Warthon! rzekł Birch, spoglądaiąc wokoło siebie, ani Harper, ani Dunwoodi, ani nikt w świecie, ocalić cię nie iest w stanie, oprócz mnie iednego. Bądź pewien, iż ieżeli za godzinę nie uda mi się wyprowadzić ztąd ciebie, iutro zrana uyrzysz się na rusztowaniu, iakbyś był zabóycą, lub naygłównieyszym zbrodniarzem. Tak: takie to są ich prawa! Ten co rabuie i zabiia w woynie, iest szanowany i nagrodzony, ten zaś który im wiernie i poczciwie służy, haniebną ginąć musi śmiercią.
— Birchu! zawołał Warthon z zapałem, zapominasz, żem nigdy przecie nie grał roli nikczemnego szpiega. Wszakże komuż lepićy wiadomo, iak tobie, iż oskarżenie moie iest zupełnie fałszywe i potwarcze.