Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/188

Ta strona została przepisana.
188
SZPIEG

stryia, Generała Warthona, który zawsze o nim z uczuciem wspominał.
— I nie bez przyczyny. Cezar sercem i duszą przywiązał się do całéy naszéy familii, szczególnie téź Jenerałowi bardzo ważne przyniósł usługi, w okoliczności, w któréy iak mi mówiono o iego życie chodziło. Matka moia lubiła Cezara równie iak stryi, gdyż moia matka......
— Prawdziwie była Aniołem! zawołał starzec z zapałem któren obydwóch krewnych zadziwił.
— Znałżeś ią więc? zapytał Kapitan Dunwoodi z maluiącém się w oczach wewnętrzném ukontentowaniem.
— Czyżem ią znał? odpowiedział starzec. Straszliwy odgłos dział, przerwał w tym momencie dalszą rozmowę; ogień ręcznéy broni coraz bardziéy się zwiększał, i obydway młodzi rycerze z szybkością błyskawicy, pobiegli na pole bitwy i wyiść z podziwienia nie mogli, widząc starca bie-