Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/189

Ta strona została przepisana.
189
ROZDZIAŁ VIII.

gnącego za sobą, który z ciężką na plecach paką, zdawał się zielone przypomnieć sobie lata. Nie rozłączyli się oni aż na mieyscu, gdzie Kapitan Dunwoodi szczerze zaięty nieznaiomym, któren znał iego matkę, ścisnął go za rękę prosząc, aby go nazaiutrz w obozie odwiedzić chciał.
Ścigani w odwrocie swoim Anglicy, zdołali nakoniec zebrać wszystkie swe siły, i stanęli do boiu. Przednie straże i lewe skrzydło, iuż się ucierały z sobą, zapowiadaiąc iż bitwa stanowczą bydź miała. Różne korpusy zaczęły bydź w ruchu: Anglicy, ustawiwszy działa po skałach, okropny ogień ze wszystkich bateryi, na woyska Amerykańskie sypali. Dywizya Delanceja otrzymała rozkaz attakować na nich z boków, a środkiem pod zasłoną artyleryi uderzyć bagnetami, i wyprzeć nieprzyiaciela, z nayważnieyszego stanowiska. Pułk, do którego dway młodzi należeli przyiacicle, przeznaczonym równie został