Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/19

Ta strona została przepisana.
19
ROZDZIAŁ I.

Krew wystąpiła na bladą twarz Kramarza, lecz rysy iego przybrały natychmiast zwykłą swą cechę.
— To co powiedziałem, powinno ci bydź dostateczne, odpowiedział; dzisieyszego poranku spotkałem Cezara, i ułożyłem z nim plan, który ieżeli póydzie podług méy myśli, uratowanym bydź możesz, inaczéy powtarzam ci, żadna władza na ziemi, nawet sam Washington ocalić cię nie iest w stanie.
— Nie ma czasu namyślać się długo, rzekł Henryk; słucham twéy rady, abym sobie nic do wyrzucenia nie miał, wszystko zrobię co mi tylko rozkażesz.
— Więc dobrze, rzekł Kramarz, teraz cicho!
Otworzył drzwi, i udawszy ten sam ton, oraz głos, z iakim dał się słyszeć przybywaiąc. Szyldwach! rzekł, musimy z tym grzesznikiem oddać się modlitwom dla