Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/20

Ta strona została przepisana.
20
SZPIEG

otworzenia mu bramy do nieba. Pilnuyże, żeby nam nikt nie przerywał.
— Otwieray lub zamykay mu sobie tę bramę, odpowiedział dragon, to nie należy do moiéy służby. Mam rozkaz nie wpuszczać nikogo, tylko krewnych więźnia, i gdyby z nich chciał go kto odwiedzić, zabronić mu nie iest w méy mocy. Co zaś do obcych, nikt nie weydzie bez szczególnego rozkazu.
— Zuchwały grzeszniku! zawołał mniemany Kapłan, nie widziszże iasności niebicskiéy przed oczyma, boiaźni Boga nie czuieszże w sercu? powtarzam ci że ieżcli lękasz się kary iaka występnych w dniu ostatecznym czeka, nie powinieneś pozwolić, aby ktokolwiek z bezbożnych, mieszał sprawiedliwych modły.
— Ha! ha! ha! ha! rzekł śmieiąc się dragon, iaka szkoda że nie ma tu sierżanta Hollister, coby to było dla niego za szczęście podobną, usłyszeć naukę. Tylko pro-