Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/25

Ta strona została przepisana.
25
ROZDZIAŁ I.

wysoko, przygarbić się trochę prawym ramieniem, zmienić swóy ruch woyskowy, i prybrać wolny, ociężały chód Cezara. Sprobuyże kilka razy przeyść się po pokoiu..... To nie tak... patrz na mnie.
W tych słowach naśladować doskonale zaczął chód, i całą postawę starego Negra, i po kilku przykładach uformował swego ucznia tak dobrze, o ile mu pośpiech, i nagłość czasu pozwalała.
Otwieraiąc w końcu drzwi: szyldwach rzekł przywołay gospodyni domu, i pilnuy żeby nikt nie przeszkadzał temu pokutuiącemu grzesznikowi.
Żołnierz rzucił okiem po izbie, pewien był że widział więźnia oddanego modlitwom, i spoyrzawszy z pogardą na mniemanego Kapłana, przywołał właścicielkę domu, która natychmiast pośpieszyć nie omieszkała.
— Siostro moia! rzekł do niéy Harwey, nie masz czasem xiąźki pod tytułem: ostatnie momenta umieraiącego winowaycy po