Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/32

Ta strona została przepisana.
32
SZPIEG

żnaź go teraz bezpiecznie puścić na drogę tamtego świata?
— Mówisz tak lekkomyślnie i nierozważnie o rzeczach świętych, iż uszy moie nieprzyzwyczaione do podobnych złorzeczeń, znieść ich nie mogą, odpowiedział Harwey. Wyiadę ztąd iak Daniel oswobodzony z lwów iaskini.
— Jedź wiec, iedź nikczemny, chytry psalmisto! rzekł Masson spoglądaiąc na niego z pogardą. Gdybym miał władze Washingtona lub w Wirginii iaką posiadłość dziedziczył, zaraz bym cię nauczył innego rzemiosła, musiałbyś mi z pługiem chodzić, lub tytuń uprawiać.
— Tak poiadę! lecz wprzód otrząsnąwszy proch z trzewików moich, abym nic nie wyniósł z téy nieczystéy iaskini, coby suknie sprawiedliwego splamić mogło.
— I życzę ci śpieszyć się, abym ci pyłu z twéy sukni wytrzepać nie kazał. Bałamucisz mi tylko ludzi, wyprowadzasz ich