Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/36

Ta strona została przepisana.
36
SZPIEG

— Niech sobie będzie kto chce, iest on niższy i szczupleyszy od tego, którego tu przez kilka dni pilnowałem.
— Oczewiście klęcząc zmienił swą postawę, i mnieyszym się zdaie.
— Patrzże Porucznik iak drży, powiedziałby kto że ina febrę.
Żołnierz nie mylił się w swém spostrzeżeniu. Cezar w rzeczy saméy trząsł się cały, i nie bez przyczyny. Zrazu zaięty iedynie uwolnieniem pana swoiego, gdy w krótce zastanawiaiąc się, iakieby podstęp len sprowadzić mogł skutki, poznał okropność swoiego położenia, i lękać się zaczął, aby sam nie zaiął mieysca na wysokości, na którą nie zasłużył, a do któréy szczęśliwym téż bydź nie chciał. Kapitan Lawton byłby w momencie odkrył rzecz całą, lecz Porucznik Masson przeszedłby sferę swego geniuszu, aby miał zaraz domyśléć się z pozorów. Wpatruiąc się przeto kilka minut w swoiego więźnia, który