Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/38

Ta strona została przepisana.
38
SZPIEG

tów napełnił, iuż Cezar zerwał się nagle, i widząc, że żadnego niebyło środka ukrycia swéy taiemnicy, stanął w kącie pokoiu z odwróconą głową do muru, podobnie iak struś, który schroniwszy się za drzewo sądzi się bydź bezpiecznym, niewidząc ścigaiącego nieprzyiaciela.
— Kto iesteś? zawołał Mason porywaiąc go za kark i wstrząsnąwszy nim silnie; gdzie iest Kapitan Angielski? mów odpowiaday, albo cię natychmiast w mieyscu szpiega, powiesić każę.
Cezar bądź z boiaźni, bądź z poświęcenia dla pana swoiego, aby mu dać czas ucieczki, stał iak wryty, i słowa nie wyrzekł. Zniecierpliwiony Masson wpół go uchwycił i obracaiąc go twarzą do siebie, ostrogą go w nogę uderzył; ze zaś Cezar nie był stoikiem syknął z bólu: Poruczniku Masson rzekł, czyż możesz podobnie obchodzić się z ludźmi?