Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/48

Ta strona została przepisana.
48
SZPIEG

— Od trzech lat, nie poluią że na innie w tych górach, iak na dzikie zwierze? Raz przyprowadzony iuż zostałem przed rusztowanie, i nie uszedłem, tylko szczęśliwym wypadkiem, iż woyska królewskie natarły w téy chwili. Kwandrans czasu, a świat byłby zniknął dla mnie na zawsze. Widziałem koło siebie mnóstwo męzczyzn, niewiast, dzieci, którzy z niecierpliwością zdawali się czekać momentu, aby oczy swoie konaniem moiem nasycić. Szukałem pomiędzy niemi, chociaż iednéy twarzy, któraby litość wyrażała: nie znalazłem ani iednéy; nie: nikogo; i wszędzie tyłkom słyszał, iż mi zarzucano, żem zdradził moią oyczyznę, i za pieniądze sprzedać ią chciałem. Zdradziłem! i sprzedałem oyczyzpę moią! Wielki Boże! słońce zdawało się mi wówczas bardziéy przyświecać iak zwykle, gdyż ie po ostatni raz widziéć miałem; pola, łąki, gaie, wydawały mi się zielcńsze, uśmiechały się do mnie, bo