Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/50

Ta strona została przepisana.
50
SZPIEG

— Przed Bogiem, nie ma żadnéy różnicy móy bracie, stan, religiia, kolor ciała wszystko to iest porównane w obliczu Stwórcy świata, i równie ty iak każdy inny człowiek ma duszę nieśmiertelną: równie na ciebie przyidzie zdać rachunek sumienia, i ieżeli naywyższy Sędzia w gniewie swym wtrąci cię w przepaść wiecznéy sprawiedliwości.... Dobrze! dodał, zmieniaiąc ton mówienia, iużeśmy ostatniego szyldwacha przebyli. Nie ogląday się za siebie, abyś nie ściągnął naymnieyszego podeyrzenia, któreby nas zgubić mogło.
Niebezpieczeństwo, o którém Henryk na chwilę zapomniał w całéy mocy uderzyło iego wyobraźnią, gdy widział iż połowę drogi ieszcze nie uiechali, i że w tym przeciągu czasu, taiemnica z Cezarem koniecznie odkrytą bydź musi! nie śmieiąc iednak sprzeciwiać się Harweyowi, aby ucieczkę swoię przyśpieszyć mogli, iechał za nim w milczeniu. Z tém wszystkiém