Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/53

Ta strona została przepisana.
53
ROZDZIAŁ II.

— Nie potrzeba nam tylko pięć, odpowiedział Kramarz z nayzimnieyszą krwią. Pięć minut uratuie nas, ieźeli moiéy rady słuchać zechcesz.
Ośmielony zachęceniem towarzysza swoiego Henryk, z całéy siły popędzać zaczął swego konia, i w saméy rzeczy za kilka chwil stanęli na górze, o któréy Birch mówił. Gdy z wysokości iéy obrócili się po za siebie, uyrzeli Massona z sierżantem, wyprzedzających żołnierzy swoich, bliżéy nawet, niżeli sic Kramarz spodziewał.
Wyiechawszy na dolinę przerzynającą nierównie wyższe góry, Henryk spostrzegł na boku dość gęste karcze i wywroty, które z wyrąbanego lasu zostały, i na nowo zaproponował Harweyowi, aby zsiąść z koni i pomiędzy zawałami temi, szukać schronienia. Lecz Birch dał znak tylko ręką, i w tymże samym czasie przybyli obydwa nad punkt, gdzie dwie drogi roz-