Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/59

Ta strona została przepisana.
59
ROZDZIAŁ II.

swemi, dostali się tutay? potrzebowaliby do tego użyć piechoty, po którą do folwarku wróćićby musieli. Idźmy śmiało daléy, nie traćmy czasu, bo ieszcze wiele drogi, mamy do zrobienia: a ieżeli nas znaydą tam, gdzie cię zaprowadzić myślę, pozwalam im wtenczas nasycić się krwią moią.
Nie zadługo przyśpieszywszy kroku, w pośrodku skał zniknęli.
Kramarz nie zmylił się nigdy w żadnéy swéy rachubie.
Masson i iego dragony pędem błyskawicy zjechawszy z góry, znaleźli na dole same tylko dwa konie. Pewni zatém że poszukiwani iezdzcy, nigdzie, iak w lesie ukryć się musieli, naradzać się z sobą zaczęli, iakimby sposobem kawalerya wśród takich gęstwin, przedrzeć się i wyślakować ich mogła: iedni radzili, aby kilku żołnierzy zostawiwszy przy koniach: resztą całą obławą las zaiąć, drudzy chcieli żeby wysłać