Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/61

Ta strona została przepisana.
61
ROZDZIAŁ II.

— A to na co? żeby nas wyśmieli? wszakże ztad kilka set kroków bedzie? nie, nie; trzeba nam ich porzucić, gdyż te łotry, gotowi stoczyć nam na głowy kamienie, i wtenczas dziennikarze królewscy gotowiby szumnie opisać, iż dwóch roialistów, pokonali i do ucieczki zmusili cały oddział powstańców. Nie nam to walczyć z naturą, i chcieć końmi ścigać po skałach, lecz skoro piechotę wyszlemy za niemi, nie uydą rąk naszych.
W tym momencie dał rozkaz do odjazdu, i do powrócenia na kwatery swoie. Już noc zupełnie swe czarne rozpostarła cienie, gdy przybyli do obozu, w którym piechota stanowisko swe miała. Masson zsiadł z konia, i poszedł do namiotu, gdzie zebrani Officerowie, ciągle o ucieczce więźnia rozmawiali z sobą. Zbliżywszy się do Pułkownika zdał mu sprawę ze wszystkiego co zaszło, i oświadczył mu, że dla honoru woyska, wypadałoby wy-