Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/68

Ta strona została przepisana.
68
SZPIEG

li spotkawszy się z którym, narażoną nie zostanie na iakie zapytania, lub żarty któreby iéy nieprzyiemne bydź mogły. Usłyszawszy przeto tentent konia, pędzącego za sobą galopem, zeszła z drogi, i w pobliskim ukryła się lesie.
Wysłany kuryer przez Porucznika Masson, przeiechał téż koło niéy, nie spostrzegłszy iéy wcale; wkilka minut xiężyc zeszedł, i rozbiiaiąc po górach promienie swoie, wskazał iéy cel zamierzonéy podróży. Odległość nie była wprawdzie tak wielką, i Franciszka rzuciwszy okiém na skałę, wyniosłością swoią do gotyckiéy wieży podobną, a niemal przedmurzem gór będącą, poznała trudność swego przedsięwzięcia, i na chwilę powątpiewać zaczęła, ażeby ie do skutku doprowadzić mogła. W téy niepewności różnemi uczuciami miotana, oparła się na klocu drzewa, któren w ziemię wkopany na kilka stóp wzno-