Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/72

Ta strona została przepisana.
72
SZPIEG

gi raz uchwyciwszy się krzaków, lub pełzaiąc po ziemi przebywała urwiska, które nie mogąc własnym utrzymać się ciężarem, zdawały się zapadać co chwila. Zawsze zmierzała ona ku wierzchołkowi skały, gdzie po dwa razy widziała tego, którego sądziła bydź Harweyem Birchem. Wiedziała iż w tém mieyscu powinna była znaleść iego mieszkanie, lecz mimo wszelkich swych usiłowań doyść do téy wysokości nie mogła. Wiszące albowiem w powietrzu bryły rozwalonéy opoki, chwastami zarosłe, trudne i niepodobne dalsze przeyście czyniły. Sądząc przeto, iż z drugiéy strony, łatwieyszy przystęp znaydzie, przeszła na około, i mimo tysiąca niebezpieczeństw i trudów, uyrzała się nakoniec na szczycie skały. Ztamtąd miarkuiąc gdzieby udać się miała, spostrzegła dym snujący się kłębami po skale, i gdy bliźéy w przyległe okolice wpatrywać się zaczęła, poznała iż była właśnie nad tymże sa-