Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/85

Ta strona została przepisana.
85
ROZDZIAŁ III.

ślać się iéy kazały, iż nie kto tylko on mieszkać tam musiał; że kilkakrotnie widziała iego samego na wierzchołku skały, i że sądząc po bezpieczném mieysca tego położeniu, pewną była, iż brata iéy zaprowadzić tam zechce.
— Giń wiec zdrayco coś mnie wydał! zawołał Birch, tłukąc wszystkie cztery szyby w oknie. Miss Warthon! rzekł obracaiąc się ku niéy, z tą goryczą i smutkiem, iakie pasmo długich nieszczęść przynosi za sobą; szukaią mnie, poluią na mnie w tych górach iakby na dzikie zwierze; w tém tu tylko schronieniu, mogłem głowę moią złożyć, i odetchnąć swobodnie. Chceszże także należeć do uczynienia ieszcze nikczemnieyszém życia moiego?
— Nigdy! nigdy! zawołała Franciszka. Bezpieczeństwo twoie, polega w mém sercu.