Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/95

Ta strona została przepisana.
95
ROZDZIAŁ IV.

dał. Skoro w nich Maior wyczytał, że Henryk powierzony iego dozorowi uciekł, i że od iego rozkazów zawisło iedynie poszukiwanie zbiegłego, nie śmiał przybywszy do folwarku zsiąść nawet z konia, i długo się namyślał nim wszedł do pokoiu, w którym się znaydowała familiia Warthona.
Na iego twarzy widać było pomięszanie i utrudzenie; wszedłszy rzucił się na krzesło, wołaiąc:
— Co za niedorzeczność! iakie dzieciństwo! uciekać w chwili, kiedy ia mu przychodzę iego bezpieczeństwo, wolność iego zapewnić!
Franciszka pamiętaiąc na słowa Harpera, iż byłoby rzeczą nader ważną, gdyby przynaymniéy dwie godziny opóźnić można wyiazd kawaleryi, że ieszcze połowę tego czasu nie upłynęło, postanowiła ile możności przedłużyć rozmowę.