Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/101

Ta strona została przepisana.
97

— Niech mi będzie wolno powiedzieć, pułkowniku Wellmere, że gdyby gwardja królewska była tam w polu, znalazłaby przeciwnika, którego niebezpiecznie byłoby lekceważyć. Mój wychwalany Dunwoodie jest chlubą armji Washingtona jako oficer kawalerji — zawołał Henryk z zapałem.
— Dunwoodie, Dunwoodie — powtórzył pułkownik zwolna — musiałem gdzieś spotkać tego jegomościa.
— Mówiono mi, że widziałeś go pan na chwilę u moich sióstr w mieście — odpowiedział Wharton z uśmieszkiem.
— A! Przypominam sobie tego młokosa. I takiemu to rycerzowi sławetny kongres zbuntowanych kolonij powierza dowództwo swoich żołnierzy!
— Spytaj pan komendanta jegrów, czy sądzi, że major Dunwoodie zasłużył na zaufanie.
Pułkownikowi Wellmere’owi nie zbywało na dumie, która każę stawić mężnie czoło wrogom. Służył on już oddawna w Ameryce i zawsze dotąd miał do czynienia albo ze świeżo zorganizowanemi partjami, lub z krajową milicją. Ci walczyli czasem odważnie, ale również często uciekali, nie ruszywszy cyngla. Sądził powierzchownie i wydawało mu się niepodobieństwem, aby żołnierze w tak czystych gietrach, maszerujący tak regularnie i manewrujący z taką akuratnością, mogli być pobici. A w dodatku byli to Anglicy, więc któż mógł wątpić o ich powodzeniu! Gdyby pułkownik Wellmere częściej brał udział w bitwach, pojęcia te, które wyniósł z Anglji i którym garnizonowe przechwałki dodawały wagi, byłyby się wprędce rozwiały. Wysłuchał gorącej odpowiedzi Whartona z drwiącym uśmiechem, poczem zapytał:
— Więc według pana powinniśmy się cofnąć przed tą wychwalaną jazdą, nie uczyniwszy nic, coby ich mogło pozbawić cząstki tej sławy, którą jakoby zyskali?
— Ostrzegłem pana jedynie, pułkowniku Wellmere, przed niebezpieczeństwem, na jakie się narażasz.