Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/121

Ta strona została przepisana.
115

jego charakteru przyjęto. Zdrowie jednak i wiek nie pozwalały mu brać czynnego udziału w walkach; powierzono mu tedy różne stanowiska zaufania, na których jego czujność i nieposzlakowana prawość mogły się bardzo przydać, bez szkody dla jego osoby. W ostatnim roku pułkownik Singleton wydawał przepustki w Góry i miał swoją kwaterę, w której wraz z córką przebywał, o niespełna dzień drogi ponad doliną, gdzie Dunwoodie spotkał się z nieprzyjacielem. Jedynym synem pułkownika był właśnie ów ranny oficer. Major tedy pośpieszył wyprawić posłańca z wiadomością o ciężkim stanie kapitana i z zaproszeniem od pań dla siostry w taki sposób sformułowanem, by nie mogła się zawahać z niezwłocznem przybyciem do wezgłowia brata.
Spełniwszy ten obowiązek z wyraźną niechęcią, Dunwoodie udał się na pole, gdzie stały jego wojska. Ponad wierzchołkami drzew widać już było resztki angielskiej piechoty, zdążające po górskich szlakach w doskonałym ordynku i czujnie, ku swoim statkom. Oddział dragonów pod Lawtonem poruszał się w niewielkiej odległości na ich flankach, czyhając na chwilę sposobną do natarcia. W ten sposób postępując, oba wojska zniknęły wkrótce z przed oczu pozostałych.
Nieco poniżej Akacji znajdowała się wioseczka, gdzie krzyżowały się różne drogi, i skąd wskutek tego łatwy był dostęp na całą okolicę. Było to ulubione miejsce popasu dla jazdy, i amerykańskie lekkie pułki obozowały tam często podczas swoich wycieczek w niziny. Dunwoodie pierwszy ocenił dogodności tego punktu, a ponieważ musiał pozostać w tych stronach aż do otrzymania dalszych rozkazów z góry, nie zapomniał więc o nich teraz. Tam też skierował swoje wojska wraz z rannymi, podczas gdy część oddziału spełniała smutną powinność grzebania trupów. W trakcie tych rozporządzeń nowa trudność przedstawiła się młodemu dowódcy. Jadąc polem, zobaczył pułkownika Wellmere’a, siedzącego samotnie i dumającego