Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/125

Ta strona została przepisana.
119

— Osobliwszy sposób mówienia — mruknął Anglik.
Tu kapitan Wharton wmieszał się do rozmowy i tłumacząc doktorowi, że pomyłkę pułkownika trzeba położyć na karb fizycznego i moralnego rozdrażnienia, w jakiem się znajduje, udobruchał nieco obrażonego eskulapa i skłonił go do dalszych oględzin. Były to wszystko sińce pochodzące z potłuczenia, i Sitgreaves, opatrzywszy je o ile było potrzeba, wyszedł śpiesznie.
Jazda, posiliwszy się i odpocząwszy, była gotowa do wymarszu na upatrzoną pozycję, i major Dunwoodie musiał wreszcie zdecydować, co ma uczynić z więźniami. Sitgreaves miał zostać w domu pana Whartona, by czuwać przy kapitanie Singletonie. Henryk przyszedł prosić majora, by pułkownik Wellmere mógł także pozostać na słowo, dopóki wojska nie będą odwołane na dalsze pozycje. Dunwoodie chętnie się na to zgodził, a ponieważ reszta więźniów były to zwyczajne piechury, odesłano ich pod silną strażą w głąb. Dragoni wymaszerowali wprędce potem, a przewodnicy, podzieleni na małe partje z dodatkiem konnych patroli, rozproszyli się po okolicy w taki sposób, by utworzyć łańcuch wart od Soundu do Hudsonu[1].
Dunwoodie pożegnawszy się pozostał jeszcze chwilę przed domem i dziwnie mu było ciężko odjeżdżać, co przypisywał troskliwości o samego przyjaciela. Potrzeba bardzo zatwardziałego serca, aby mu wystarczyła sława, nabyta kosztem ludzkiego życia. Peyton Dunwoodie pozostawiony samemu sobie, i ochłonąwszy już nieco z podniecenia, w jakiem wojenny zapał trzymał go przez cały ten dzień, zaczął odczuwać, że poza surowemi prawami honoru są jeszcze inne związki, z któremi serce żołnierza musi się liczyć. Nie zachwiał się w poczuciu powinności, lecz zrozumiał, jak silną może być pokusa. Surowy wyraz jego oczu

  1. Akcja niniejszej powieści toczy się pomiędzy temi dwoma rzekami, które tylko o parę mil oddalone są jedna od drugiej.