Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/126

Ta strona została przepisana.
120

ustępował stopniowo miejsca pewnemu rozmarzeniu, a myśl o zwycięstwie nie sprawiała mu takiego zadowolenia, które mogłoby mu wynagrodzić ofiary, lakierni je okupił. Spoglądając po raz ostatni w stronę Akacji, przypomniał sobie, że zostawia tam wszystko co mu było najdroższem na świecie. Przyjaciel jego młodości był jeńcem i to w okolicznościach zagrażających zarówno jego życiu jak honorowi. Umiłowany towarzysz wojennych trudów, który takim wdziękiem pełnym słodyczy umiał otoczyć twardą żołnierską dolę, leżał zbroczony krwią, wylaną na polu zwycięskiej walki. Wreszcie obraz tej pięknej dziewczyny, tylokrotnie w ciągu dnia usuwający się na drugi plan wobec innych podniet, stanął mu znów przed oczyma w takim blasku uroków, że przesłonił całkowicie rywalkę jej — sławę.
Ostatni kawalerzysta zniknął już za północnem wzgórzem, gdy major zwrócił wreszcie konia w tym samym kierunku. Fanny miotana dziwnym niepokojem, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, odważyła się wyjść na taras. Dzień był ciepły i pogodny, słońce świeciło jasno na bezchmurnem niebie. Po wrzawie, która do niedawna napełniała dolinę, nastąpiła głęboka cisza, i piękny krajobraz wyglądał tak, jak gdyby nigdy nieskażony zamętem ludzkich namiętności. Samotna chmura dymu wisiała nad polem walki, a i ta rozproszyła się wnet, nie pozostawiając śladu krwawych rozpraw ponad cichemi grobami ich ofiar. Wszystkie sprzeczne wrażenia, wszystkie burzliwe wypadki tego pamiętnego dnia zdawały się jakby marą chorej wyobraźni. Fanny odwróciła się, dostrzegła niknącą w oddali postać tego, który tak wybitną rolę odegrał na tej scenie, i złudzenie pierzchło. Poznała ukochanego, widok ten przywiódł jej na pamięć inne wspomnienia i wróciła do swego pokoju z sercem tak smutnem, jak smutną była w tej chwili dusza Dunwoodie’go.