Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/129

Ta strona została przepisana.
123

— Nie, luby Tomie, noc, która następuje po dniu. Zobaczyłem mirjady gwiazd, które przecież chowają się przed słońcem. Na honor, gdyby nie ta twarda czapka, myślę, że byłoby po mnie. Ale jak widzisz, ocalałem, na twoją pociechę.
— Bardzo jestem obowiązany czapce — odpowiedział Mason sucho — choć nie wiem, czy i twardość czaszki nie odegrała tu pewnej roli.
— No, no, Tomie, ty sobie ze wszystkiego żartować musisz, a masz w sobie coś takiego, że się na ciebie gniewać nie można — odpowiedział kapitan dobrodusznie — ale, lękam się mocno, że porucznikowi Singletonowi lepiej się opłaci dzisiejsza robota niż tobie.
— Mam nadzieję, że nam obu los oszczędzi awansu kupionego kosztem śmierci towarzysza i przyjaciela — rzekł Mason serdecznie. — Sitgreaves zaręcza podobno, że Singleton żyć będzie.
— Dałby Bóg! — wykrzyknął Lawton. — Jak na takiego młokosa, ten chłopak nie ma sobie równego w dzielności. Dziwię się jednak, że skoro obaj spadliśmy jednocześnie, nasi ludzie spisali się tak gracko.
— Mógłbym ci podziękować za ten komplement — zawołał śmiejąc się porucznik — ale skromność mi na to nie pozwala; robiłem wszystko co mogłem, by ich powstrzymać, lecz bezskutecznie.
— Powstrzymać! — wrzasnął kapitan — chciałbyś powstrzymać jazdę w pełnym ataku!
— Zdawało mi się, że szarżują w złym kierunku — odpowiedział porucznik.
— A! nasz upadek pociągnął ich na prawo.
— Nie wiem, czy to był wasz upadek, czy ich własne obawy, lecz byliśmy w ładnym rozgardjaszu, dopóki nas major nie zebrał w kupę.
— Dunwoodie! przecież major jechał na karkach Niemców.
— Tak! ale udało mu się przejechać się po nich; wrócił właśnie z dwoma oddziałami i jak się rzuci po-