Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/131

Ta strona została przepisana.
125

czele pognało za porywczym Lawtonem, a błyskawiczny ich pęd groził ściganemu prędkiem zakończeniem gonitwy.
Birch przezornie siedział na skale, na której Henryk ujrzał go przelotem, dopóki ciemności wieczoru nie ogarnęły okolicy. Ze swego wyniosłego stanowiska widział wszystko, co się działo podczas dnia, jak na dłoni. Z bijącem sercem spoglądał na odjazd kawalerji pod Dunwoodie’m i z trudem hamował niecierpliwość, póki noc nie pozwoli mu bezpiecznie odzyskać swobody ruchów. Nie uszedł jednak czwartej części drogi, wiodącej do jego domu, gdy wprawne jego oko rozróżniło tętent nadciągającej jazdy. Ufny jednak w coraz gęstsze ciemności, postanowił iść dalej. Zgiął się tylko we dwoje i nawpół pełznąc, posuwał się jak mógł najprędzej. Kapitan Lawton był tak pochłonięty rozmową, że wbrew zwyczajowi nie rozglądał się na wszystkie strony, a kramarz, zmiarkowawszy po głosach, że wróg, którego się najbardziej obawiał, już go wyminął, nie mógł pohamować niecierpliwości i wyprostował się, by iść prędzej. W tej samej chwili dostrzeżono go, i rozpoczął się pościg. Na jedno mgnienie oka Birch stanął bezradny, krew ścięła mu się w żyłach na myśl o tak bliskiem niebezpieczeństwie, nogi odmówiły posłuszeństwa. Ale trwało to tylko chwilę. Rzuciwszy tobół na ziemię i instynktownie zacieśniwszy pasek, kramarz zaczął uciekać! Wiedział, że byle tylko dopadł skraju lasu, zginie goniącym go z oczu. Jakoż udało mu się to w części; wytężał wszystkie siły, by dostać się w głąb lasu, gdy kilku kawalerzystów przejechało koło niego w niewielkiej odległości na lewo i odcięło go od tego miejsca schronienia. Kramarz padł plackiem na ziemię, i dragoni minęli go nie dojrzawszy. Ale zwłoka mogła się stać niebezpieczną. Powstał więc znowu i wciąż trzymając się w cieniu drzew, wzdłuż których słyszał nawołujące się do baczności głosy dragonów, pobiegł z niesłychaną szybkością, ale w przeciwnym kierunku.