Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/142

Ta strona została przepisana.
136

wstało słońce, by oczom mieszkańców nie przedstawił się obraz spustoszeń dokonanych pod osłoną nocy.
Kramarz odbywał wędrówki swe przeważnie w godzinach, w których inni spoczywali. Zachód słońca często zostawiał go w jednym końcu hrabstwa, a wschód zastawał w drugim. Tobół z towarami towarzyszył mu wszędzie, i ci którzy bacznie obserwowali go w chwilach handlu, byli głęboko przekonani, że jedynym jego celem jest zbieranie złota. Często widywano go w pobliżu gór zgiętego pod ciężarem olbrzymiej paki, to znów koło rzeki Harlem, postępującego lżejszym krokiem, z twarzą zwróconą ku zachodzącemu słońcu. Ale to zdarzało się rzadko i przelotnie. Co robił w międzyczasie, tego żadne oko wyśledzić nie mogło. Przepadał przez całe miesiące bez śladu.
Wyżyn Harlemu strzegły silne oddziały, a północny kraj wyspy Manhattan jeżył się bagnetami angielskich straży, mimo to kramarz prześlizgiwał się pomiędzy niemi szczęśliwie, nie zwracając na siebie uwagi. Przybliżał się też często do amerykańskich linij, ale zazwyczaj tak ostrożnie, iż nie narażał się na pościg. Niejeden wartownik, stojący u wylotu górskich rozpadlin, mówił o jakiejś tajemniczej, obcej postaci prześlizgującej się koło niego w nocnych cieniach. Opowieści te dochodziły do uszu oficerów, i jak już wspomnieliśmy, kramarz dwukrotnie wpadł w ręce Amerykanów. Pierwszy raz wymknął się Lawtonowi, wprędce po zaaresztowaniu; ale za drugim razem skazano go na śmierć. Jednak tego poranku, kiedy miała się odbyć egzekucja, znaleziono klatkę otwartą, a ptaszek z niej wyfrunął. Ta nadzwyczajna ucieczka odbyła się w nadzwyczaj dziwnych warunkach, gdyż pieczę nad więźniem miał jeden z ulubionych oficerów Washingtona i postawił straże złożone z najzaufańszych ludzi, których uważano za godnych strzec osoby samego naczelnego wodza. Przekupstwo i zdrada były w tym wypadku niedopuszczalne, i pomiędzy żołnierstwem