Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/149

Ta strona została przepisana.
143

łachmaniona i brudna, by nadać mu pozór sztucznego ubóstwa. Włosy zbielały mu przedwcześnie, a zapadłe oczy patrzyły zpodełba, unikając śmiałego spojrzenia uczciwości. Było coś dziwnie niespokojnego w jego ruchach, coś co zdradzało nurtujące w nim nikczemne żądze, sprawiając nieopisanie odpychające wrażenie.
Człowiek ten był dobrze znanym hersztem jednej z owych band rozbójniczych, grasujących po hrabstwie West-Chester pod osłoną wrzekomego patrjotyzmu i dopuszczających się wszelkich zbrodni poczynając od prostej kradzieży, a kończąc na morderstwach. Za bandytą stało kilku innych opryszków tak samo obszarpanych, twarze ich wszelako wyrażały jedynie obojętność brutalnej nieczułości. Wszyscy byli uzbrojeni w muszkiety, bagnety i inne przybory piechotnych żołnierzy. Harvey zrozumiał, że wszelki opór na nic się nie przyda, i spokojnie poddał się ich rozkazom. W mgnieniu oka zdjęto jemu i Cezarowi ich przyzwoitą odzież i przebrano w łachmany dwóch najwstrętniejszych obszarpańców z całej bandy. Herszt kazał im następnie stanąć w dwóch przeciwległych kątach izby i podczas gdy jego towarzysze trzymali wycelowane w nich muszkiety, rozpoczął badanie.
— Gdzie jest twój tobół? — zapytał przedewszystkiem kramarza.
— Posłuchaj — rzekł Harvey, drżąc ze wzruszenia — tam w drugiej izbie kona mój ojciec, pozwól mi iść do niego, otrzymać jego ostatnie błogosławieństwo, zamknąć mu oczy, a oddam ci wszystko — wszystko!
— Odpowiadaj na pytania — albo ten muszkiet pośle cię dotrzymywać towarzystwa staremu niedołędze. Gdzie jest twój toboł?
— Nie powiem ci nic, dopóki mi nie pozwolisz iść do ojca — odrzekł kramarz stanowczo.
Bandyta z szatańskim uśmiechem podniósł broń, by spełnić groźbę, gdy wstrzymał go jeden z towarzyszy.