Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/150

Ta strona została przepisana.
144

— Co chcesz uczynić? — rzekł. — Zapomniałeś o nagrodzie. Powiedz nam ty, psi synu, gdzie chowasz towary, a będziesz mógł iść do ojca.
Birch natychmiast spełnił żądanie. Wysłany po tobół opryszek wrócił wkrótce, i rzucił go na ziemię, klnąc, że lekki jest jak piórko.
— Oho! zawołał herszt — a gdzie są pieniądze za towary? Daj nam twoje złoto, panie Birch; wiemy, że je masz, nie wywiedziesz w pole lądowców.
— Nie dotrzymujesz przyrzeczenia — rzekł Harvey.
— Daj nam złoto — krzyknął tamten, kłując go bagnetem, aż krew trysnęła obficie. W tej chwili lekki szmer dał się słyszeć w sąsiedniej izbie, a Harvey zawołał błagalnie:
— Puść mnie! puść mnie do ojca, a oddam ci wszystko.
— Przysięgam, że pójdziesz wtedy do ojca — rzekł bandyta.
— Więc masz — zawołał Birch, rzucając mu sakiewkę, którą pomimo zamiany odzieży zdołał ukryć.
Rabuś podniósł ją z ziemi, zaśmiawszy się szatańsko.
— Pójdziesz do ojca, ale na tamtym świecie.
— Potworze! nie masz ty żadnej wiary, żadnych ludzkich uczuć?
— Słuchając go, myślałby kto, że gagatek nie miał już powroza na szyi — rzekł tamten, śmiejąc się. — Nie martw się, panie Birch, jeżeli twój stary wyprzedzi cię o parę godzin, dopędzisz go jutro przed południem, bądź pewny.
Słowa te nie sprawiły żadnego wrażenia na kramarzu, który cały w słuch zamieniony, chwytał każdy szelest dolatujący z pokoju ojca. Wtem własne jego imię wymówione głuchym, grobowym głosem, obiło mu się o uszy. Birch nie mógł dłużej wytrzymać i krzyknąwszy: