Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/154

Ta strona została przepisana.
148

było gotowe do pogrzebu. Cezar poszedł zamówić trumnę u mieszkającego o parę mil stolarza, a zwłoki przybrane w zwykłą odzież i okryte starannie prześcieradłem leżały tymczasem na łóżku.
Bandyci schronili się do pobliskiego lasu i tam dopiero pod bezpiecznym cieniem jego drzew odetchnęli i nabrali otuchy.
— Co u djabła podkusiło wasze zajęcze serca! — krzyknął rozzłoszczony herszt, oddychając ciężko.
— To samo pytanie możnaby tobie zadać — odparł mrukliwie jeden z bandy.
— Po waszym przestrachu zmiarkowałem, że ludzie De Lancey’a naszli nas. O! dzielni z was rycerze! niema co mówić!
— Idziemy za przykładem naszego kapitana.
— W takim razie wracajcie za mną, schwytajmy tego łotra i odbierzmy nagrodę.
— Właśnie, a zanim dojdziemy, tamten czarny djabeł naprowadzi na nas tych wściekłych Wirgińczyków, a na mą duszę wołałbym się spotkać z pięćdziesięciu cow-boyami niż z jednym z nich.
— Głupcze! — krzyknął rozwścieczony herszt — nie wiesz to, że jazda Dunwoodie’go jest w Czterech Kątach, stąd o dwie mile?
— Nie dbam o to, gdzie są dragoni, ale przysięgnę, że widziałem kapitana Lawtona, wchodzącego do domu starego Whartona, kiedym tam myszkował, czatując na sposobność wyprowadzenia konia angielskiego pułkownika ze stajni.
— A choćby tak, czy to kula nie trafia tak samo dragona z południa jak ze starej Anglji?
— Dziękuję uniżenie, ale ja nie chcę wsadzać nosa w gniazdo szerszeni; tknij tylko jednego z tych Wirgińczyków, a już przepadły spokojne noce furażowania.
— Ano — mruknął herszt, gdy szli dalej w głąb lasu — ten dureń kramarz zostanie, póki starego nie