Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/167

Ta strona została przepisana.
161

względem uległości odnosił stale Singleton, podczas gdy kapitan Lawton otrzymywał zawsze czarną gałkę. Doktor często mawiał w niezrównanej prostocie swego ducha, że największą przyjemność sprawiało mu opatrywanie pierwszego, a o tym drugim byłby wołał nic zgoła nie wiedzieć, który to obosieczny komplement i naganę Singleton przyjmował z dobrotliwym uśmiechem, a Lawton z niskim, dziękczynnym ukłonem.
Obecnie, upokorzony w swej naukowej próżności chirurg i uszczęśliwiony kawalerzysta spotkali się w pokoju kapitana Singletona jak na wspólnym gruncie i czas jakiś obaj krzątali się zgodnie koło rannego oficera, poczem doktor odszedł do przeznaczonego na swój wyłączny użytek pokoju, a w jakieś dziesięć minut potem ujrzał ze zdziwieniem wchodzącego Lawtona. Triumf kawalerzysty był tak zupełny, iż uznał, że może okazać się wspaniałomyślnym. Zrzucił więc dobrowolnie mundur i zawołał niedbale:
— Sitgreaves, bądź tak dobry i użycz nieco świateł wiedzy memu ciału.
Doktor już się chciał obrazić, ale spojrzawszy zpodełba na towarzysza, zobaczył ze zdziwieniem przygotowania, jakie tenże poczynił, i zgoła niezwykły wyraz szczerości towarzyszący tym słowom, które eskulap wziął początkowo za dalsze drwiny. Powściągnąwszy więc już mającą wybuchnąć urazę, zapytał grzecznie:
— Jakiejże to pomocy kapitan Lawton może żądać ode mnie?
— Zobacz sam, kochany doktorku — odpowiedział kawalerzysta potulnie — ja tu widzę wszystkie kolory tęczy na tem ramieniu.
— Masz zupełną słuszność, mówiąc w ten sposób — odrzekł doktor, z wielką troskliwością i znawstwem oglądając uszkodzone miejsce. — Ale na szczęście nic złamanego. To rzecz nadzwyczajna, jak ci się to udało.
— Byłem już takim szczęśliwcem od urodzenia, i byłoby źle, gdyby prosty upadek z konia miał mnie po-