Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/189

Ta strona została przepisana.
183

wadził on ze stolicy do Akacji, i teraz część jego błyszczała w butelce przed kapitanem Lawtonem jak bursztyn, pławiąc się w promieniach słońca.
Aczkolwiek mięsiwa i jarzyny pojawiły się na stole w doskonałym porządku i symetrji, szturm jaki przypuścili do nich biesiadnicy, złamał te sprawne szyki i wprowadził wśród nich nieopisany chaos, przypominający odwrót pobitej milicji. Wślad za tem rozpoczęły się nowe procesje, dzięki którym wszelakiego rodzaju ciasta, kremy i inne słodycze pojawiły się na stole.
Pan Wharton nalał szklankę wina siedzącej przy nim damie i puszczając w kurs butelkę, rzekł z niskim ukłonem:
— A teraz panna Singleton raczy zaszczycić nas toastem.
Aczkolwiek tego rodzaju wezwanie było rzeczą zwykłą w podobnych okolicznościach, Izabela zadrżała, zarumieniła się i zbladła znowu, poczem, gdy całe towarzystwo zaczęło patrzeć na nią z zaciekawieniem, opamiętała się trochę i z wysiłkiem, jakby napróżno starała się myśleć o kim innym, rzekła cichutko:
— Major Dunwoodie.
Wszyscy spełnili ten toast ochotnie prócz pułkownika Wellmere’a, który zaledwie zwilżył usta i zaczął kreślić zygzaki po obrusie palcem umaczanym w rozlanem winie, poczem rzekł, zwracając się do kapitana Lawtona:
— Przypuszczam, iż ten pan Dunwoodie otrzyma awans w buntowniczej armji za to, że dzięki memu nieszczęśliwemu wypadkowi udało mu się wziąć górę nad moim pułkiem.
Kawalerzysta uspokoił był już swe gastronomiczne pożądania ku zupełnemu zadowoleniu i może, wyjąwszy Washingtona i swego bezpośredniego komendanta, nie znał śmiertelnika, o którego gniew troszczyłby się w tej chwili. Naprzód więc nalał sobie wina