Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/190

Ta strona została przepisana.
184

ze stojącej przed nim butelki, a potem odrzekł z niezrównaną zimną krwią:
— Z przeproszeniem pańskiem, pułkowniku Wellmere, major Dunwoodie winien posłuszeństwo Zjednoczonym Stanom Ameryki Północnej, a komu je winien, temu je składa. Taki człowiek nie jest buntownikiem. Co się tyczy awansu, to mam nadzieję, że go otrzyma: naprzód dlatego, że na niego zasługuje, a powtóre dlatego, że jestem najbliższym mu rangą w pułku. Nie wiem też, co pan nazywa nieszczęśliwym wypadkiem, o ile nie jest nim w pańskiem mniemaniu spotkanie z jazdą wirgińską.
— Nie będziemy się sprzeczali o wyrażenia — rzekł pułkownik wyniośle. — Mówiłem, jak mi nakazywał obowiązek względem mego władcy. Ale czy nie uważasz pan straty dowódcy za nieszczęście dla oddziału?
— Mogłoby to być, nie przeczę — w pewnych razach — odparł kawalerzysta z naciskiem.
— Panno Peyton, a pani nie zaszczycisz nas toastem? — zawołał pan domu, pragnąc przerwać tę rozmowę.
Panna Peyton skinęła głową z godnością, gdy wymieniła nazwisko „generała Montrose“ i dawno niewidziany rumieniec zabarwił zlekka jej policzki.
— Niema elastyczniejszego określenia nad wyraz „nieszczęście“ — rzekł chirurg, nie bacząc na strategiczne wybiegi pana Whartona. — Dla jednych nieszczęściem jest to, co drudzy poczytują za szczęście; nieszczęście płodzi nieszczęście; życie jest nieszczęściem, bo może być środkiem do znoszenia nieszczęść, i śmierć jest nieszczęściem, gdyż skraca uciechy życia.
— I nieszczęściem jest to, że na naszym stole nie pojawia się takie wino — przerwał kawalerzysta.
— Zechciej więc pan spełnić niem jaki toast, skoro panu smakuje — rzekł pan Wharton.
Lawton napełnił szklankę po brzegi i wypił „Na cześć szybkiego pokoju lub wartkiej wojny“.