Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/210

Ta strona została przepisana.
204

się do niej, gdy dźwięki nieopisanie przejmującej melodji przykuły ją do miejsca. Głos Izabeli był niewielki, a tony tej melodji nieco dzikie, lecz wykonanie przewyższało wszystko, co Fanny dotychczas słyszała, tak że oczarowana stanęła jak wryta, tłumiąc oddech, by nie stracić jednej nutki z tej nadzwyczajnej pieśni:

Dmie mroźny wicher ze szczytów gór
I nagi stoi na skłonach dąb.
Nie widać słońca z za szarych chmur
I tylko lodu połyska zrąb.
Cała natura w dorocznym śnie spoczywa,
Lecz w mojej piersi straszna się burza zrywa.

Długo nas wróg nie zdołał zmóc,
Długo mu mężnie kraj opór dał;
Aż zatknął wreszcie nasz dzielny wódz
Wolności sztandar na szczytach skał.
I już swobodniej oddycha kraj nasz cały,
Lecz usta moje uśmiechów zapomniały.

W dali, jak szereg cmentarnych mar
Bezlistne drzewa stanęły wkrąg,
Lecz w mojej piersi wre uczuć żar
I pali ogniem piekielnych mąk
Nazewnątrz wszystko w pościeli śniegów tonie,
A szał namiętny budzi się w mojem łonie.

Fanny duszą całą tonęła w stłumionych dźwiękach tej melodji, aczkolwiek słowa pieśni wyrażały myśl, która w połączeniu z wypadkami obu minionych dni budziła nieznane dotąd uczucia w piersi dziewczęcia. Izabela skończywszy śpiewać odstąpiła od okna, i po raz pierwszy wzrok jej spoczął na pobladłej twarzyczce słuchaczki. Obie jednocześnie spłonęły rumieńcem, błękitne oczy Fanny spotkały się na chwilę z czarnemi źrenicami Izabeli, i obie natychmiast przysłoniły je powiekami; postąpiły jednak ku sobie i ręce ich splotły się milczącym uściskiem.
— Ta nagła zmiana pogody, a może i stan mego brata usposobiły mnie dziwnie melancholijnie — rzekła Izabela cichym, drżącym głosem.